Aniołek z dzwonkiem DIY

Chcę pokazać dziś anioła, którego wyszukałam w przepastnych zasobach mojego domu, a którego poprawiłam nieco dla mojej córeczki. 
Przez tydzień nie wchodziłam na mój blog i nie zaglądałam na inne blogi z bardzo smutnej przyczyny. Zawsze myślałam by pokazać na blogu mojego pieska ale miałam jakieś opory. I tak zeszło ... a teraz stało się to czego się nie spodziewałam, mój śliczny piesek, moja przecudna yoreczka wpadła pod samochód.

Odkupiliśmy ją od osoby, która była w trudnej sytuacji materialnej i musiała wyjechać za granicę. Piesek był nieco zaniedbany, udało nam się ją pięknie wyprowadzić z tego stanu. Gdy wszystko było ułożone wybiegła na drogę, która jest niezbyt ruchliwa i wpadła pod auto, ginąc na miejscu. Wszyscy nie możemy pogodzić się ze stratą. Najtrudniej przeżyła jednak moja młodsza 8- letnia córeczka, która przez dwa dni miała z tego powodu temperaturę a teraz ciągle tęskni. Drukujemy dla niej zdjęcia pieska, opowiadamy jej różne zabawne historie o naszym piesku,..
 Princessa


Postanowiłam, że muszę zrobić dla niej coś by zachować jakąś pamiątkę po jej ukochanej  suczce. Yoreczka nosiła obrożę z małym dzwoneczkiem i ten dzwoneczek postanowiłam, że powinien zostać na pamiątkę (oprócz wielu zdjęć pieska). 
Wymyśliłam, że zawieszę ten dzwonek na szyi drewnianego anioła. Anioł był kiedyś pięknym, ręcznie robionym bibelotem kupionym jako prezent dla starszej córki. Mimo utraty nóg nadal prezentuje się nieźle. Postanowiłam go nieco odnowić. 
 

Aniołek był nieco zniszczony. Zamaskowałam dziury po nogach masą papierową.



Serwetki są dobre na wszystko- sukienka anioła nabrała lekkości.


Dzwoneczek ozdobiłam wstążeczką.

Ze złotych nitek zrobiłam włosy.                                                                                                           Złotą pastą pomalowałam ranty.

Aniołek zawiśnie w pokoju córeczki, bardzo jej się spodobał pomysł takiego ocalenia dzwoneczka. Mam nadzieję, że ukoi jej tęsknotę.

Abażur z białych róż

Jak dobrze, że jest wiosna. Jakoś przyzwoicie długo jest jasno i aż chce się coś tworzyć. 
No i mnie naszło. W garażu od lat leżała stara, urocza lampa. Nikt jej nie chciał ale wyrzucić nie można (to byłoby przestępstwo). Leżała i czekała. Zdecydowałam, że trafi do sypialni. Chciałam żeby tam pasowała. Stelaż piękny miedziany, niestety abażur przetarty i kolor niezbyt pasujący do kolorystyki pokoju ( jasno żółty, stracił świeżość). Postanowiłam zmienić go, dopasować stylistyką i kolorem do wcześniej wykonanego wianka, który prezentowałam na swoim blogu  TU a który wisi w naszej sypialni. Tak wygląda lampka po renowacji.


No i mały tutorial     z przebiegu prac. Stelaż jest ładny.     Ma jeszcze jedną zaletę: jest ruchomy, można go ciekawie łamać, przechylać, zmieniając kąt oświetlenia i miejsce padania światła.

Do wykonania kwiatów wykorzystałam białe i lekko kremowe bluzki i koszule. Materiał pocięłam na pasy i zawijając formowałam różyczki. Do przyklejenia ich do abażura ( abażuru- ciekawostka, obie formy poprawne) użyłam kleju na gorąco. 


 
Kwiaty przyklejałam do abażuru dość ciasno.
Mąż zawiesił lampę w pokoju i można cieszyć się nowym światłem.




Sypialnia ma dodatkowe oświetlenie, choć czasem będziemy gasić światło ;)

Krzesło dla mojej księżniczki

Mój mąż stworzył, bo to trudno stwierdzić zrobił krzesełko dla naszej młodszej córki. Bardzo dziwnie wygląda połączenie starego łóżeczka i dwóch podstawek. Postanowiłam je trochę oswoić.
a cały proces przemiany pokażę na fotkach.


Po przetarciu papierem ściernym oczywiście biała farba. 
 
Mój ulubiony motyw serwetki- różyczki. Nabyłam preparat do transferu i okazało się, że umiem robić transfer i tu pierwsze efekty. Jeszcze trochę poćwiczę i będę mistrzynią.
<- to wzór z przodu



lubię słowa: i gotowe ;)

Pojemnik na kasę czyli skarbonka

Nie mogłam się już doczekać, kiedy będę mieć czas, żeby zaglądnąć do swojego bloga i napisać nowego posta. A czas jak to mówił mój tata " tak mi się jakoś smyknął" i już środa wieczór... 
Chcę pokazać skarbonkę jaką ostatnio zrobiłam. Natchnieniem było robienie porządków w Wielki Piątek. Okazało się, że za darmo nie sprzątam, bo tu znalazłam jakieś drobniaczki, tu jakieś grosiki.  Postanowiłam jakoś dobrze zagospodarować znalezioną kasę. Mogłabym ją wysłać do portmonetki, ale skoro obywałam się bez nich do tej pory to i teraz tak może być... Postanowiłam zbierać ją na jakiś dobry cel: może serwetki albo papier do decoupage, może jakiś klej albo werniks... odkąd prowadzę bloga zainteresowania mam coraz szersze a i potrzeby coraz większe...
I tak powstała moja skarboneczka.
no dobrze pojemnik na kasę ;)
A zrobiłam to tak:
 Najpierw wybrałam mały słoik, ale w końcu zdecydowałam się na duży, mam przecież duże potrzeby. W nakrętce nożem kuchennym zrobiłam dziurę nakłuwając ją od góry.                  
Małym młotkiem sklepałam wystające fragmenty blachy.
 Ze znanego materiału wycięłam kółko i obszyłam je koronkową taśmą. Nakleiłam na zakrętkę z wyciętą dziurką, przecięłam materiał nożykiem do dziurek i podkleiłam od spodu. Użyłam jak zwykle kleju magicznego.  Zawiązałam sznurek  jutowy na wysokości nakrętki.
Aby dodać nieco szyku nakleiłam koronkową taśmę na słoik. Górę ozdobiłam 
jeszcze słodkim, czerwonym serduszkiem.
Do środka wrzuciłam  "znaleźne".